!PRZECZYTAJ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM!
'Wystarczy sekunda żeby ktoś zmienił Twoje życie tak, że już nigdy nie będzie takie samo.
Jedna sekunda.'
Jedna sekunda.'
*Następnego dnia*
Dziś postanowiłam udać się do mojego znajomego adwokata żeby dowiedzieć się jak mogę sformułować pozew rozwodowy. Tak, pozew. Mario nie odzywa się do mnie od jakiegoś tygodnia, więc to chyba koniec naszego małżeństwa. Nie będę go przecież trzymać przy sobie na siłę skoro nawet nie chce ze mną rozmawiać. Jeśli szanowny Pan chce być wolny to będzie, ale poniesie tego słone konsekwencje. Gdy wychodziłam z domu rozdzwonił się mój telefon, więc sięgnęłam do torebki i szybko go odebrałam, nawet nie patrząc kto się dobija o tak wczesnej porze.
-Małgorzata Goetze, słucham.
-Gośka, cześć z tej strony Marco. Masz dziś czas?
-Nie, idę do prawnika...
-Zgłupiałaś?! - krzyknął przerywając mi - Za 10 minut jestem u Ciebie. Wybiję Ci z głowy ten rozwód - rozłączył się, a ja zrezygnowana usiadłam na schodach przed domem. Jak powiedział tak też zrobił - chwilę później zastał mnie zapłakaną, z makijażem na bluzce, a nie twarzy.
-No i co mała? Co Ty chciałaś zrobić? - usiadł obok i mocno przytulił.
-Bo on.. jemu już nie zależy. Po co mam się męczyć? - spojrzałam na niego.
-On Cię kocha, rozumiesz? Odkąd wyjechałaś praktycznie nie trzeźwieje.
-Skąd wiesz?
-Mam kontakt z Robertem. Poza tym Ann wszystko wymyśliła, ona nie jest w ciąży. To prawda- przespał się z nią, ale...
-No właśnie...
-...ale każdy może mieć chwilę słabości. WYBACZ MU - powiedział akcentując dwa ostatnie słowa.
-Zobaczę - wstałam i weszłam do domu rzucając torebkę na szafkę - Wypijesz ze mną kawę? - rzuciłam przez ramię.
-Nie mogę. Pójdę już. Hej! - odwrócił się na pięcie i zniknął za rogiem. Wzdychając zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie latte. Następnie udałam się do swojego pokoju i odpaliłam komputer. Cały internetowy świat wręcz huczał o naszym rozstaniu - nie wiedziałam, że aż tak będą nad tym ubolewać. Przeczytałam kilka artykułów, kolejny raz obejrzałam nasze zdjęcia... i powzięłam pewną decyzję. Zgasiłam urządzenie i zbiegając na dół zakomunikowałam
-Wracam do Monachium!
Po zamówieniu biletu spakowaniu walizek i pożegnaniu z rodzicami taksówką pojechałam na lotnisko. Jeszcze do końca nie byłam pewna czy wybaczę Mario, ale chciałam sprawdzić czy na serio jest tak jak powiedział Marco.. Pełna wątpliwości weszłam do odpowiedniego terminalu, by chwilę później usiąść wygodnie w samolocie. Zapięłam pasy, otuliłam się ciepłym kocem, który spakowałam to bagażu podręcznego i zasnęłam. Obudziłam się dopiero w Monachium. Na tamtejszym lotnisku czekał na mnie Robert ze swoją narzeczoną Klaudią.
-Witam Lewandowskich - uśmiechnęłam się promiennie na ich widok i przytuliłam na przywitanie.
-Cześć młoda - powiedzieli niemal równocześnie. - Tęskniłam za Tobą - dodała szatynka.
-Ja za Tobą też, w ogóle nawet za swoją pracą i za chłopakami z drużyny - wsiadłam do auta - I za Nim...- powiedziałam nieco ciszej.
-Słyszałem! - Lewy 'puścił' do mnie oczko.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść? Może śpij dziś u nas, a jutro na spokojnie tu wrócisz - zaproponowała przyszła żona Roberta.
-Daj spokój. to w końcu mój dom. Dam sobie radę - pożegnałam się z nimi i poczekałam aż odjadą. Dopiero wtedy spojrzałam na mieszkanie - w żadnym z okien nie paliło się światło, więc albo gdzieś wyszedł albo spał, bo było już stosunkowo późno. Otworzyłam drzwi swoim kluczem i zapaliłam światło w korytarzu. Po zdjęciu płaszcza przeszłam do salonu, gdzie na podłodze walały się brudne koszulki, naczynia itp.. Spojrzałam na to i aż złapałam się za głowę ile będę mieć sprzątania... Nawet nie wiedziałam, że w miesiąc można doprowadzić dom do takiego stanu - normalnie brud, smród i ubóstwo...
-Kochanie... - usłyszałam i poczułam dłoń na swoim ramieniu. Tak mnie wystraszył, że aż podskoczyłam do góry - Co Ty tu robisz?
-Jak widzisz wróciłam - odwróciłam się w jego stronę - Nie cieszysz się?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema! :) Jak się podoba? Pisałam ten rozdział chyba z tydzień, 10 razy go edytowałam, bo nie mogłam się zdecydować, ale w końcu jest...
Informacja!
Nr 1) Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o nowych rozdziałach zapraszam na moją stronę na Facebooku:
KLIK!
Nr 2) Posty będą prawdopodobnie dodawane tylko raz w miesiącu. Jeśli będę mieć więcej czasu to 2 razy w danym miesiącu, ale to jeszcze się okaże jak to zwykle u mnie bywa :)
Pozdrawiam :)
-Nie, idę do prawnika...
-Zgłupiałaś?! - krzyknął przerywając mi - Za 10 minut jestem u Ciebie. Wybiję Ci z głowy ten rozwód - rozłączył się, a ja zrezygnowana usiadłam na schodach przed domem. Jak powiedział tak też zrobił - chwilę później zastał mnie zapłakaną, z makijażem na bluzce, a nie twarzy.
-No i co mała? Co Ty chciałaś zrobić? - usiadł obok i mocno przytulił.
-Bo on.. jemu już nie zależy. Po co mam się męczyć? - spojrzałam na niego.
-On Cię kocha, rozumiesz? Odkąd wyjechałaś praktycznie nie trzeźwieje.
-Skąd wiesz?
-Mam kontakt z Robertem. Poza tym Ann wszystko wymyśliła, ona nie jest w ciąży. To prawda- przespał się z nią, ale...
-No właśnie...
-...ale każdy może mieć chwilę słabości. WYBACZ MU - powiedział akcentując dwa ostatnie słowa.
-Zobaczę - wstałam i weszłam do domu rzucając torebkę na szafkę - Wypijesz ze mną kawę? - rzuciłam przez ramię.
-Nie mogę. Pójdę już. Hej! - odwrócił się na pięcie i zniknął za rogiem. Wzdychając zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie latte. Następnie udałam się do swojego pokoju i odpaliłam komputer. Cały internetowy świat wręcz huczał o naszym rozstaniu - nie wiedziałam, że aż tak będą nad tym ubolewać. Przeczytałam kilka artykułów, kolejny raz obejrzałam nasze zdjęcia... i powzięłam pewną decyzję. Zgasiłam urządzenie i zbiegając na dół zakomunikowałam
-Wracam do Monachium!
Po zamówieniu biletu spakowaniu walizek i pożegnaniu z rodzicami taksówką pojechałam na lotnisko. Jeszcze do końca nie byłam pewna czy wybaczę Mario, ale chciałam sprawdzić czy na serio jest tak jak powiedział Marco.. Pełna wątpliwości weszłam do odpowiedniego terminalu, by chwilę później usiąść wygodnie w samolocie. Zapięłam pasy, otuliłam się ciepłym kocem, który spakowałam to bagażu podręcznego i zasnęłam. Obudziłam się dopiero w Monachium. Na tamtejszym lotnisku czekał na mnie Robert ze swoją narzeczoną Klaudią.
-Witam Lewandowskich - uśmiechnęłam się promiennie na ich widok i przytuliłam na przywitanie.
-Cześć młoda - powiedzieli niemal równocześnie. - Tęskniłam za Tobą - dodała szatynka.
-Ja za Tobą też, w ogóle nawet za swoją pracą i za chłopakami z drużyny - wsiadłam do auta - I za Nim...- powiedziałam nieco ciszej.
-Słyszałem! - Lewy 'puścił' do mnie oczko.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść? Może śpij dziś u nas, a jutro na spokojnie tu wrócisz - zaproponowała przyszła żona Roberta.
-Daj spokój. to w końcu mój dom. Dam sobie radę - pożegnałam się z nimi i poczekałam aż odjadą. Dopiero wtedy spojrzałam na mieszkanie - w żadnym z okien nie paliło się światło, więc albo gdzieś wyszedł albo spał, bo było już stosunkowo późno. Otworzyłam drzwi swoim kluczem i zapaliłam światło w korytarzu. Po zdjęciu płaszcza przeszłam do salonu, gdzie na podłodze walały się brudne koszulki, naczynia itp.. Spojrzałam na to i aż złapałam się za głowę ile będę mieć sprzątania... Nawet nie wiedziałam, że w miesiąc można doprowadzić dom do takiego stanu - normalnie brud, smród i ubóstwo...
-Kochanie... - usłyszałam i poczułam dłoń na swoim ramieniu. Tak mnie wystraszył, że aż podskoczyłam do góry - Co Ty tu robisz?
-Jak widzisz wróciłam - odwróciłam się w jego stronę - Nie cieszysz się?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema! :) Jak się podoba? Pisałam ten rozdział chyba z tydzień, 10 razy go edytowałam, bo nie mogłam się zdecydować, ale w końcu jest...
Informacja!
Nr 1) Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o nowych rozdziałach zapraszam na moją stronę na Facebooku:
KLIK!
Nr 2) Posty będą prawdopodobnie dodawane tylko raz w miesiącu. Jeśli będę mieć więcej czasu to 2 razy w danym miesiącu, ale to jeszcze się okaże jak to zwykle u mnie bywa :)
Pozdrawiam :)