niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 1 :)

*Gosia*

-Gdzie się wybierasz? - stanęłam przed mężem, który szybko zmieniał ubrania.
-Muszę coś załatwić.
-Znowu do Niej jedziesz?
-Tak - nawet na mnie nie spojrzał. Gdy to usłyszałam myślałam, że zaraz wybuchnę. Tyle razy już o tym gadaliśmy.. Ale nie, bo pan Goetze zawsze chodzi własnymi drogami.
-Jeśli to zrobisz składam pozew. Dłużej tego nie wytrzymam - postawiłam sprawę na ostrzu noża, ale z nim się inaczej nie da.
-Żartujesz?
-Nie tym razem. Masz wybór. Jaka jest decyzja?
-Zostaję. - ucieszyła mnie ta odpowiedź. Wiedziałam, że mam przewagę nad modelką tylko nie byłam pewna na jak długo ją zachowam.

Po pewnym czasie postanowiłam pójść na zakupy, bo potrzebowałam nowej sukienki na zbliżającą się rocznicę ślubu rodziców. Pojechałam do najbliższej galerii handlowej, która znajdowała się kilka przecznic od naszego domu. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i od razu ujrzałam to, co chciałam. Bez zastanowienia znalazłam swój rozmiar i poszłam przymierzyć, a gdy stwierdziłam, że wyglądam w niej wręcz świetnie przebrałam się i kupiłam ją. Następnie wybrałam prezent dla rodziców i wróciłam do domu.
-Kochanie, o której jest ta kolacja jutro? - mój mąż wyszedł do korytarza i pomógł zdjąć płaszcz.
-O 19-stej się zaczyna, ale i tak musimy dziś wieczorem wyjechać - uśmiechnęłam się przechodząc do salonu.
-No tak tak. Co im kupiłaś? - zaczął zaglądać do kolorowych torebek.
-Zestaw filiżanek. Moja mama tak lubi porcelanę. A dla taty wzięłam to - pokazałam mu czarno-żółty korkociąg do win.
-Ej fajne to! Czemu mi takiego nie kupisz?
-Bo ty nie umiesz tego obsługiwać.
-Nie prawda!
-Trochę techniki i się gubisz. - wytknęłam na niego język i poszłam do kuchni.
-Nie lubię cię już - tupnął nogą i zrobił minę małego, słodkiego szczeniaczka siadając przy stole.
-Spoko. I wice wersal - dodałam.
-No proszę jaka pyskata. Łahahahha - zaśmiał się teatralnie przewracając oczami.
-I z czego drzesz łacha? Wiesz, że blondynka jest bardziej inteligentna niż Ty?
-Się odezwała Pani Małgorzata Najinteligentniejsza - rzucił we mnie ścierką.
-Już się zamknij, bo powietrze zatruwasz - otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej rzeczy potrzebne do obiadu. Najpierw umyłam pomidory, a potem zaczęłam je kroić.
-Zejdź ze mnie, bo mi duszno.
-To sobie okno otwórz - błyskawicznie rzuciłam kolejną ciętą ripostę.
-Skończmy już te żarty, bo zachowujemy się jak gimbaza.
-Z Ciebie to nigdy nie wyszło, skarbie - wrzuciłam warzywa na patelnię.
-Hahahaha koniec - przytulił mnie - kocham te nasze rozmowy na poziomie.
-Ja też - puściłam mu oczko i wróciłam do przygotowania obiadu,

-Już jesteś gotowa? - zapyta przechodząc do korytarza.
-Tak, możemy jechać - postawiłam walizkę przy szafie i założyłam buty.
-To zapraszam - przepuścił mnie w drzwiach, przekręcił klucz i poszliśmy do auta. Jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi od strony pasażera, a gdy wsiadłam zamknął je i włożył walizkę do bagażnika. Następnie obszedł samochód i usiadł na swoim miejscu. Pocałował mnie i przekręcił kluczyk w stacyjce. Kilka minut później jechaliśmy główną drogą wprost do Dortmundu. Nie mogłam się doczekać aż wreszcie po 6 miesiącach rozłąki ujrzę swoich rodziców.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ! :) I jak się podoba?  :)


1 komentarz:

  1. Taki nijaki :-D
    Nie no żartuje rozmowa zajebista :-D
    Cały rozdział jest fajny :-D

    OdpowiedzUsuń